sobota, 20 kwietnia 2013

Męcząca podróż

Rasko przybył wczoraj do nowego domu prosto z hodowli. Podróż była długa i męcząca, chociaż dla Rasko nie było to problemem. Postoje co godzinkę, co dwie i szczeniak w siódmym niebie, uwielbia spacerować na dworze. Starałam się co chwilę znaleźć mu jakieś zajęcie, żeby tylko nie broił. Tak naprawdę Rasko nie chciał usiedzieć spokojnie, było tak: Po odebraniu szczeniaka wsiedliśmy do samochodu, Raskuś był na moich kolanach, ruszyliśmy, zaczęły się piski, szczekanie i wycie. Nie martwiłam się tym specjalnie, wiedziałam że tak będzie, ale przecież w końcu mu przejdzie, no i tak było, po 20 minutach uspokoił się trochę, był wpatrzony w szybę. Włożyłam go do kartonika, w środku był kocyk i zabawki. Raskowatego nie zainteresowały gryzaki ani piłeczki, zaczął gryźć karton, widocznie bardzo mu smakował, nie mogłam go odciągnąć. Było już dobrze, Rasko chodził zaciekawiony po samochodzie, wskakiwał do każdego na kolana   i lizał po twarzy. Położył się w kartonie i patrzał na mnie, po chwili wstał i zaczął znowu patrzeć na widoki za oknem. Rasko usiadł, ja odwróciłam się w jego stronę, spojrzałam na niego i wzięłam na ręce, zobaczyłam plamę na kocyku, Rasko zsikał się na kocyk. No trudno, nic strasznego się nie stało. Po godzinie dojechaliśmy do Łodzi, tam mieliśmy 3-godzinny postój, zatrzymaliśmy się po towar do sklepu. Pani z jednego ze sklepów usłyszała że mamy szczeniaka, bardzo chciała go zobaczyć, była to znajoma mojej mamy. Wysiadłam z samochodu razem z Rasko, poszłam z nim tam mimo.. zakazu ;). Miałam go na rękach, żeby od razu nas nie wyrzucili, w końcu to tak jakby co innego. Zaczęło się kongo, ludzie podchodzili całymi grupami żeby tylko zobaczyć szczeniaka. Rasko usłyszał mnóstwo komplementów, mówili jaki to jest śliczny i cudowny. Pytali jak się nazywa, czy mogą go pogłaskać a nawet robili zdjęcia. Poszłam jeszcze do toalety, moja siostra trzymała  tym czasie Rasko. Nie było mnie kilka minut, wróciłam, powiedziała że już 4 osoby podeszły do Rasko. Nie wiedziałam że Rasko zrobi takie wrażenie, miałam tylko pokazać psa, iść do toalety  i szybko wrócić, ochrona nie miała nas zobaczyć, jednak zobaczyła i uśmiechnęła się do szczeniaka :) Nie było trochę dłużej, wróciliśmy i Rasko napił się wody. Towar został włożony do bagażnika, były tak jakieś różne sukienki itp. podjechaliśmy pod KFC, byliśmy w samochodzie, ja zajadałam się Longerem nie zauważając Raskusia, który wskoczył do bagażnika, prosto na worki z ubraniami. Usłyszałam tylko jakby coś spadło, spojrzałam na karton, psa nie ma, spojrzałam na bagażnik, Rasko! Lądowanie miał bardzo miękkie, zaczął chodzić sobie szczęśliwy po workach, nie spieszyło mu się żeby do mnie podejść, poszedł na sam koniec bagażnika, zsikał się na towar. Podszedł trochę, wyciągnęłam ręce żeby go wyciągnąć, nagle coś zaczęło wylatywać, Rasko zrobił kupkę na towar. Jakoś go wyciągnęłam, miałam wrażenie że cieszy się z tego co właśnie zrobił. Zatrzymaliśmy się więc, trzeba było posprzątać, potem wyszłam na krótki spacer do lasu z Rasko. Ani ja, ani rodzice nawet się nie wkurzyli na Rasko za tą... niespodziankę, co mnie zdziwiło. Spojrzenie na jego śliczne oczy nie pozwalało na zdenerwowanie. Do końca drogi Rasko jakoś przestał broić, trochę się ze mną pobawił, zjadł sobie kurzą łapkę, na koniec trochę pospał. Przyjechaliśmy, Rasko wbiegł szczęśliwy na podwórko, zaczął cieszyć się, skakać i szaleć. Poszliśmy do domu, a potem na długi spacer, Rasko był w siódmym niebie.


















2 komentarze: