piątek, 26 kwietnia 2013

Klatka i nauka czystości

Rasko jest ta etapie nauki czystości, od początku są z tym problemy. Co chwilę to narobi na dywan, pod biurko, w salonie... Śmierdzi niemiłosiernie, wytrzymać się nie da. Wpadały mi do głowy różne pomysły jak nauczyć go załatwiania się na dworze, zamiast na białym dywanie, w końcu znalazłam sposób - klatka! Pewnie już zastawiacie się o co chodzi, dlaczego, myślicie o złym traktowaniu psa poprzez zamykanie go w klatce, a jednak to nieprawda. Pomysł jest bardzo dobry, od wczoraj stoi  w moim pokoju klatka, w której Rasko przebywa dość... rzadko :) Cały czas jest otwarta, z wyjątkiem nocy, więc pies wychodzi i wchodzi kiedy chce. Umieściłam w niej najpotrzebniejsze rzeczy: Miski, jakieś zabawki, kocyk i kuwetę - zastanawiające? Rasko nie jest kotem, co nie oznacza że nie może robić do kuwety. Ten pomysł podpowiedział hodowca, jak się później okazało siostra Rasko, Roxi nauczyła się załatwiać do kuwety z trocinami. No więc poszłam poszukać na dworze w "graciarni" kuwety po kocie, kiedyś.... kiedyś, kiedyś, kiedyś miałam kota. Znalazłam, kuweta dość mała, lepsza byłaby kuweta będąca spodem klatki dla królika (kiedyś, kiedyś, kiedyś miałam królika) jednak oddałam ją przyjaciółce. No cóż, Rasko się jakoś mieści, dopóki nie urośnie. Czasem załatwi się do kuwety, choć woli zjadać i rozrzucać trociny, może to przez ich pomarańczowy zapach? No przecież jego kusi wszystko ;)) W każdym razie stoi klatka która dobrze się sprawdza, Rasko stara się jakoś wstrzymywać i coraz rzadziej załatwia się w domu. Polecam wypróbować jeśli macie problemy z nauką czystości u psa :)











środa, 24 kwietnia 2013

Spacery

Z Rasko spacerujemy codziennie, czasem pójdziemy na jakiś dłuższy, 2-godzinny spacer, generalnie staram się nie przemęczać szczeniaka. Byliśmy już kilka razy w pobliskim parku i małym lasku, choć wiem że nie powinnam z nim tam chodzić z powodu kwarantanny, Rasko jest dopiero po pierwszym szczepieniu i odrobaczeniu. Od wczoraj biegamy po polu, pies to uwielbia, jest tam dość... pusto i Raskowatego nie ma co rozpraszać, a często mu się to zdarza. Robi się coraz cieplej, psu wiecznie za ciepło, nie wiem co będzie latem. Na spacerach Rasko uwielbia zaczepiać moje psy, którym niekoniecznie się to podoba, Raskuś na nie skacze, chce się bawić, Tropek i Cece tylko warczą i uciekają od niego. Mam wrażenie że trochę tęskni za rodzeństwem, zabawa ze mną to nie to samo co z nimi, a moje psy nie chcą pomóc. Jest jak jest, choć nawet na zdjęciach widać jakby się lubili, zdjęcie z Cece to zdjęcie z pogoni, Tropek w miarę akceptuje Rasko, lampi się na niego ale pobawić się nie chce, cóż się dziwić 11-letniemu psu? Chęć do zabaw u niego minęła, za to z Rasko na odwrót. Nie wiecie jak cieszę się na wolny czwartek i majowy weekend! W końcu luz, trochę więcej czasu dla Rasko, dłuższe spacery rano i nie tylko. Moje wolne dni niestety wcale nie oznaczają wstawania później, ewentualnie pół godzinki, przecież pies chce na spacer i śniadanko. Spacery będą dłuższe, Rasko porządnie się wybiega, wcześniej ze względu właśnie na szkołę wychodziliśmy na 30 min, dla Rasko to jest nic. Cieszę się, że Rasko tak lubi spacery, ja też lubię :)
Jakość większości zdjęć jest jaka jest, robione moją komórką. Problemy z aparatem .. ;(










wtorek, 23 kwietnia 2013

Pierwsze dni

Rasko jest ze mną dopiero od 5 dni, to przecież to tak krótko a jednak mam wrażenie jakbyśmy znali się od zawsze. W tym czasie zdążył dużo zbroić, ale też pojawiają się u niego jakieś postępy. Zaczął reagować na swoje imię, na spacerach przychodzi natychmiastowo na zawołanie, co mnie bardzo cieszy, wiadomo jak to jest z posłuszeństwem u tej rasy. Może to dlatego że jest w trakcie szkolenia i za przyjście dostaje smakołyk? A może dlatego że jest jeszcze szczeniaczkiem? Domyślam się że Rasko jeszcze bardzo się zmieni. Chciałabym nauczyć go załatwiać się do kuwety z trocinami, próbuję, Raskuś mimo wszystko woli dywany, staram się je chować, pilnować żeby na nie nie wchodził bo załatwia się wręcz automatycznie, ale czasami, zwłaszcza kiedy jestem w szkole, po prostu się nie da. Jakoś nam się uda, powoli robimy coraz więcej kroków w przód, czasem Rasko nie chce współpracować, ale staram się jak mogę i chcę żeby było jak najlepiej, nie raz nam nie wyszło, przecież trening czyni mistrzów! Trochę zaczęło mnie denerwować, że Rasko jest taki trochę leniwy, ale przecież to 2-miesięczny szczeniak! Jeszcze zatęsknię za tymi czasami, kiedy to Rakowaty był dużo spokojniejszy. Leniwością nazywam to, że choć jest chętny do pracy, zabawy, uwielbia spacery, i tak bardzo dużo śpi i do biegania się nie rwie. Chciałam psa żywiołowego, i takiego będę miała, przecież Rasko dopiero co nauczył się chodzić, jest taki mały i nie mogę od niego wymagać żeby tętnił energią. Przez te kilka dni odkryłam prawdziwego Rasko, poznaję coraz bliżej jego charakter. Mój piesek jest piłkarzem! Kiedy tylko zobaczy jakąś piłkę zamienia się w Lewandowskiego :) Uwielbia piłki, duże do skakania łapie za uchwyty i targa, gumowe rozgryza, a inne po prostu "kopie" i liże. Jak wcześniej wspomniałam, Rasko lubi pobroić, nie ujawniam szczegółów żeby was nie przerazić ;)) Jest to po prostu prawdziwy Siberian Husky.
















sobota, 20 kwietnia 2013

Męcząca podróż

Rasko przybył wczoraj do nowego domu prosto z hodowli. Podróż była długa i męcząca, chociaż dla Rasko nie było to problemem. Postoje co godzinkę, co dwie i szczeniak w siódmym niebie, uwielbia spacerować na dworze. Starałam się co chwilę znaleźć mu jakieś zajęcie, żeby tylko nie broił. Tak naprawdę Rasko nie chciał usiedzieć spokojnie, było tak: Po odebraniu szczeniaka wsiedliśmy do samochodu, Raskuś był na moich kolanach, ruszyliśmy, zaczęły się piski, szczekanie i wycie. Nie martwiłam się tym specjalnie, wiedziałam że tak będzie, ale przecież w końcu mu przejdzie, no i tak było, po 20 minutach uspokoił się trochę, był wpatrzony w szybę. Włożyłam go do kartonika, w środku był kocyk i zabawki. Raskowatego nie zainteresowały gryzaki ani piłeczki, zaczął gryźć karton, widocznie bardzo mu smakował, nie mogłam go odciągnąć. Było już dobrze, Rasko chodził zaciekawiony po samochodzie, wskakiwał do każdego na kolana   i lizał po twarzy. Położył się w kartonie i patrzał na mnie, po chwili wstał i zaczął znowu patrzeć na widoki za oknem. Rasko usiadł, ja odwróciłam się w jego stronę, spojrzałam na niego i wzięłam na ręce, zobaczyłam plamę na kocyku, Rasko zsikał się na kocyk. No trudno, nic strasznego się nie stało. Po godzinie dojechaliśmy do Łodzi, tam mieliśmy 3-godzinny postój, zatrzymaliśmy się po towar do sklepu. Pani z jednego ze sklepów usłyszała że mamy szczeniaka, bardzo chciała go zobaczyć, była to znajoma mojej mamy. Wysiadłam z samochodu razem z Rasko, poszłam z nim tam mimo.. zakazu ;). Miałam go na rękach, żeby od razu nas nie wyrzucili, w końcu to tak jakby co innego. Zaczęło się kongo, ludzie podchodzili całymi grupami żeby tylko zobaczyć szczeniaka. Rasko usłyszał mnóstwo komplementów, mówili jaki to jest śliczny i cudowny. Pytali jak się nazywa, czy mogą go pogłaskać a nawet robili zdjęcia. Poszłam jeszcze do toalety, moja siostra trzymała  tym czasie Rasko. Nie było mnie kilka minut, wróciłam, powiedziała że już 4 osoby podeszły do Rasko. Nie wiedziałam że Rasko zrobi takie wrażenie, miałam tylko pokazać psa, iść do toalety  i szybko wrócić, ochrona nie miała nas zobaczyć, jednak zobaczyła i uśmiechnęła się do szczeniaka :) Nie było trochę dłużej, wróciliśmy i Rasko napił się wody. Towar został włożony do bagażnika, były tak jakieś różne sukienki itp. podjechaliśmy pod KFC, byliśmy w samochodzie, ja zajadałam się Longerem nie zauważając Raskusia, który wskoczył do bagażnika, prosto na worki z ubraniami. Usłyszałam tylko jakby coś spadło, spojrzałam na karton, psa nie ma, spojrzałam na bagażnik, Rasko! Lądowanie miał bardzo miękkie, zaczął chodzić sobie szczęśliwy po workach, nie spieszyło mu się żeby do mnie podejść, poszedł na sam koniec bagażnika, zsikał się na towar. Podszedł trochę, wyciągnęłam ręce żeby go wyciągnąć, nagle coś zaczęło wylatywać, Rasko zrobił kupkę na towar. Jakoś go wyciągnęłam, miałam wrażenie że cieszy się z tego co właśnie zrobił. Zatrzymaliśmy się więc, trzeba było posprzątać, potem wyszłam na krótki spacer do lasu z Rasko. Ani ja, ani rodzice nawet się nie wkurzyli na Rasko za tą... niespodziankę, co mnie zdziwiło. Spojrzenie na jego śliczne oczy nie pozwalało na zdenerwowanie. Do końca drogi Rasko jakoś przestał broić, trochę się ze mną pobawił, zjadł sobie kurzą łapkę, na koniec trochę pospał. Przyjechaliśmy, Rasko wbiegł szczęśliwy na podwórko, zaczął cieszyć się, skakać i szaleć. Poszliśmy do domu, a potem na długi spacer, Rasko był w siódmym niebie.